wtorek, 20 sierpnia 2013

06 Hej, Cast Away !

WSZYSTKIE OSOBY, KTÓRE CHCĄ BYĆ INFORMOWANE O NOWYCH ODCINKACH, PROSIMY O ZOSTAWIENIE NAMIARÓW NA SIEBIE W ZAKŁADCE INFORMUJEMY. 

BipBip BipBip. Brunetka leniwie podniosła głowę i po omacku zaczęła szukać swojego telefonu pod poduszką. Gdy wreszcie go znalazła na ekranie wyświetliło jej się /Masz 1 nową wiadomość od: Roman/ oraz zdjęcie bruneta mrużącego oczy i wytykającego język. Tak, to nie był najlepszy pomysł, by zostawić swój telefon choć na chwilę bez opieki… Ciekawe, co jeszcze pozmieniał – pomyślała, zanim wreszcie otworzyła wiadomość./Hej mała, jak tam Ci się spało? :**/ Po chwili zastanowienia Oliwia odpisała /Hej duży – hmm, i tu jest pytanie, duży czy mały? W sumie facet ma chyba z 1.90 m, dobra, raz kurze grzęda – spało się dobrze, ale bez większych rewelacji, a Tobie? /. Gdy tylko wiadomość się wysłała, dziewczyna zauważyła, że jej stara tapeta została zastąpiona jej zdjęciem z ciemnowłosym chłopakiem, gdzie oboje robią bardzo głupie miny. Znając życie, jest to jedno z wielu zdjęć, jakie zostały zrobione ubiegłej nocy, ale w końcu to sama Wiktoria nauczyła ją robić tyle fotek ile się da i kiedy się da, ale to dobrze, bo zdjęcia to wspomnienia. Właśnie, Wiktoria! Ciekawe jak jej udała się impreza. – i  w tym momencie Oliwia przewróciła się z jednego boku na drugi i ujrzała mężczyznę śpiącego w jej łóżku niczym Złotowłosa [ciekawe, czy zjadł też jej owsiankę]. Niestety, Śpiącą Królewna okazał się nikt inny jak Mario. Oburzona dziewczyna postanowiła zrzucić jego zwłoki z łóżka, ale chłopak był od niej większy, to pewnie przez te odżywki i obiadki u mamusi [a wszyscy wiedzą, że Wiktoria świetnie gotuje ]. Oliwii nie udało się zrzucić chłopaka, ale jej próby poskutkowały i stary niedźwiedź się przebudził.
- Co się dzieje? I czemu śpisz ze mną w łóżku? – dziewczynie aż ręce opadły jak to usłyszała – tzn. ja nie mówię, że jestem niezadowolony, wręcz przeciwnie – uśmiechnął się – tylko nic nie pamiętam.
- Mam pomysł, to idź sobie przypominać wszystko gdzie indziej, bo na pewno nie chcę byś robił to w moim łóżku! Albo lepiej, idź poszukać swojej kobiety..
- Spokojnie młoda, ona wyszła jakoś w połowie impre..
- Nie obchodzi mnie to – przerwała mu szybko i szybko ruszyła w stronę łazienki, by nie czuć na sobie jego wzroku – jak wyjdę, lepiej żeby Cię już nie było tu, okej? – zamknęła się w łazience. Mario o dziwo raz posłuchał, bo gdy dziewczyna odświeżona i ubrana w dresy wyszła z łazienki, jego już nie było, został tylko niesmak i smród po dużej ilości alkoholu jaką zalatywał chłopak. Oliwia poszła do kuchni w nadziei, że spotka tam swoją przyjaciółkę i wymienią się opiniami itp., lecz tam zastała tylko Marco siedzącego przy kawie wpatrzonego pustym wzrokiem w blat i obok niego Mario, który chyba starał się go pocieszyć. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła tylko totalny harmider po wczorajszych harcach i swawolach.
- Wiktoria jeszcze na górze? – spytała dziewczyna by jakoś optymistycznie zacząć ten dzionek.
- Nie mam jej – odpowiedział ponuro Reus
- Czyli… wyszła na zakupy tak? Mogła mnie obudzić przecież – oburzyła się brunetka
- Nie, nie ma jej, w ogóle! W nocy wyszła i nie wróciła.
- CO!? Jak to!? Dlaczego!? – dziewczyna zaczęła krzyczeć
- Pokłóciliśmy się trochę i wyszła, po prostu.
- Nie no pięknie, a ty za nią nawet nie pobiegłeś? CUDOWNIE! A jak coś jej się stało!? Pomyślałeś o tym? Na pewno nie, jesteś na to za głupi! – i wybiegła z kuchni, by wziąć telefon z pokoju i spróbować się skontaktować z przyjaciółką.
/Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później. /
Mijały dni, tygodnie, miesiące, a on nadal tam siedział. Bez życia. Wypluty.
Dwie godziny później Oliwia weszła do kuchni, by choć trochę ogarnąć dom po imprezie i przed oczami ukazał jej się żałosny portret totalnego wraku człowieka.
- Hej Cast Away, gdzie zgubiłeś swojego Wilsona?
- Cooo? – odburknął chłopak
- Ściągnij ta sztuczną brodę, bo aż mam ochotę wysłać SMS o treści „Pomagam” – chłopak posłusznie ściągnął sztuczną brodę, którą zapewne założył mu Götze przy wyjściu. Kto wie, co takiego jeszcze trzymają w domu, może dwustronne, nakładkowe, różowe dildo? Trzeba to sprawdzić!
- I co teraz? – spytał zupełnie bezradnie blondyn
- No nie wiem, zabaw się w Sherlocka, poszukaj jej. – odczekała chwilkę – Wskazówka #1:  Jesteś idiotą. Wskazówka #2: Kilka godzin temu Wiktoria wyszła, nadal nie wróciła czyli naprawdę zjebałeś. – i w tym momencie dziewczyna sobie uświadomiła, że chłopak jest naprawdę załamany, bo ona po nim cisnęła a ten nawet się nie bulwersował. Na widok załamanego chłopaka Oliwii zrobiło się go żal, więc wytężyła umysł – chociaż sobie obiecała odpoczynek w wakacje, ale to dla dobra sprawy – i po chwili wpadła na pewien pomysł:
- Umiesz grać na gitarze? – w sumie zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie, ale uznajmy, że pytajnik znajduje się na końcu.
- Umiem, ale p… - Oliwia już niczym strzała [leciała baba jak strzała, szczała baba jak leciała] poleciała do pokoju gościnnego, by za chwilkę wrócić z kawałkiem papieru i długopisem. Usiadła koło Reusa i zanotowała mu krótki tekst „I don’t know why it Has to be, so Black and white for you and me, when there’s a milion colours in between, and we could be anything” | I know now just quite how, My life and love might still go on, In your heart and your mind, I’ll stay with you for all of time. If I could then I would, I’ll go wherever you will go, Way up high or down low, I’ll go wherever you will go” Reus wziął kartkę do ręki, szybko przeczytał i zdziwiony spytał:
- I co ja mam niby z tym zrobić?
- No jak to co, zaśpiewać to jej – powiedziała uradowana brunetka
- Hahahahha – wybuchł  histerycznym śmiechem blondyn – przecież ona właśnie tak mnie wyśmieje
- Widać w ogóle jej nie znasz – oburzyła się dziewczyna – Wiktorii zawsze przypadali do gustu muzycy, a jak powszechnie wiadomo: muzycy są świetnymi kochankami.
- Ale JA JESTEM świetnym kochankiem!!!
- Taaak? No wiesz, Permen raczej bierze się po 40stce – zaśmiała się
- Ale… To nie moje! To mojego taty, jak jeszcze tu mieszkał!!!
- Tak, tak, tłumacz się. A teraz, jakie kwiaty najbardziej lubi Wiktoria?
- Goździki różowe!
- Źle, niebieskie hiacynty! A teraz – wstała dla lepszego efektu – bierz tą kartkę, ogarnij chwyty, wykąp się najlepiej i bądź gotowy na 16, ja resztę załatwię!
- Okej, mam nadzieję, że to poskutkuje! Dzięki! – przytulił ją. – Szczerze? Wasze dzieci będą miały przechlapane, jeśli będziesz aż tak surowa.
- Wasze? – zdziwiła się dziewczyna.
- Twoje i Mario, nie martw się, już ja się o to postaram – puścił jej oczko i poszedł.
- Ja się o to postaram – przedrzeźniła go – to chyba Mario powinien się postarać a nie – nagle skarciła się w myślach, że jak mogła chociażby pomyśleć o wspólnej przyszłości z Mario, bleeee…

Nastała godzina 16, a już zniecierpliwiona blondynka czekała w parku przy wielkim dębię zerkając co chwilę na zegarek. Jak zwykle się spóźnia! A mogłam jeszcze posiedzieć z Mesutem! – rozmyślała blondynka. Nawet nie wiedziała czemu, ale na myśl o spędzeniu czasu z Özilem wywoływała u niej banana na ryjcu. Nagle ktoś od tyłu zakrył jej oczy dłońmi. To nie były dłonie Oliwii, to były męskie dłonie, no chyba że dziewczyna przypakowała ostatnimi czasy. Gdy dziewczynie już udało się oswobodzić, odwróciła się i ujrzała… Marco wyszczerzającego swoje śnieżnobiałe kły.
- Co ty tutaj robisz? – spytała ponuro zawiedziona.
- Chciałem Cię przeprosić – nagle zabrał jakiejś starej babince kwiaty jedynie mówiąc ‘przepraszam, mogę?’ i dał je Wiktorii!
- Głupcze! Nie okradaj jakiś biednych babć! Co ona ci zrobiła?
- Spokojnie, zapłaciłem jej za to – wygadał się głupek. – przyszedłem, żeby przeprosić Cię za moje szczeniackie zachowanie, naprawdę nie wiem czemu zachowałem się jak totalny kretyn – przerwał na chwilkę
- Mów dalej, nie przerywaj sobie – słuchanie jak Marco sobie ubliża było niczym miód na kanapkę dla Wiktorii. Nagle Marco zza swych pleców wyjął gitarę, oparł nogę o ławkę o mało co nie wywalając się przy tym i już przyszykował się  by grać, gdy przerwała mu blondynka:
- Jezu! Tylko nie mów, że będziesz grać!
- Nie no, tak przyszedłem postać z gitarą w parku, jeżeli ptak mnie osra tzn. że mam szczęście. – dziewczyna się zaśmiała, a chłopak zaczął grać i co gorsza; ŚPIEWAĆ! On naprawdę to robi! Robi z siebie pośmiewisko w środku park! – pomyślała. Kilka osób zebrało się i obejrzało widowisko. Niektórzy poznali, że jest to ten sławny piłkarz Marco Reus i doszli do wniosku, że nie nadaje się na piosenkarza, niech harata w gałę. Gdy skończył Wiktoria nie wiedziała co myśleć.
- Okej, a więc, przepraszam Cię raz jeszcze i proszę byś wróciła.
- Hmm, zastanowię się. Musisz spełnić tylko jedną moja prośbę: NIE ŚPIEWAJ WIĘCEJ!
- Chcesz więcej? No dobra! – zażartował sobie Maro i już zabierał się do dalszego śpiewania, gdy uprzedziła go Wiktoria:
- Tylko nie myśl, że Ci tak szybko wybaczę! – i przytuliła go.
- Ach, nareszcie! – zaciągnął się jej zapachem, chociaż pachniała dziwnie męsko, ale nie warto było robić o to teraz awantury, przypomni jej o tym za jakieś pół roku – tęskniłem.
- Powiedz mi tylko, Oliwia?
- Tak, to jej wina..

- To trzeba będzie ją teraz udupić i ja już chyba wiem jak – i wrócili razem do domu, przytulając się do siebie i śmiejąc się z umiejętności wokalnych Reusa.

~~*~~
Długo nas nie było, ale wróciłyśmy już na stałe - mamy taką nadzieję :) 
Dziękujemy za wyrozumiałość i dalszą chęć do czytania tego opowiadania. Od dziś ostro zabieramy się do nadrabiania Waszych opowiadań i pisania dalszych odcinków. 
Do następnego ;*