WSZYSTKIE OSOBY, KTÓRE CHCĄ BYĆ INFORMOWANE O NOWYCH ODCINKACH, PROSIMY O ZOSTAWIENIE NAMIARÓW NA SIEBIE W ZAKŁADCE INFORMUJEMY.
BipBip BipBip. Brunetka leniwie podniosła głowę i po omacku
zaczęła szukać swojego telefonu pod poduszką. Gdy wreszcie go znalazła na
ekranie wyświetliło jej się /Masz 1 nową wiadomość od: Roman/ oraz zdjęcie
bruneta mrużącego oczy i wytykającego język. Tak, to nie był najlepszy pomysł,
by zostawić swój telefon choć na chwilę bez opieki… Ciekawe, co jeszcze
pozmieniał – pomyślała, zanim wreszcie otworzyła wiadomość./Hej mała, jak tam
Ci się spało? :**/ Po chwili zastanowienia Oliwia odpisała /Hej duży – hmm, i
tu jest pytanie, duży czy mały? W sumie facet ma chyba z 1.90 m, dobra, raz
kurze grzęda – spało się dobrze, ale bez większych rewelacji, a Tobie? /. Gdy
tylko wiadomość się wysłała, dziewczyna zauważyła, że jej stara tapeta została
zastąpiona jej zdjęciem z ciemnowłosym chłopakiem, gdzie oboje robią bardzo
głupie miny. Znając życie, jest to jedno z wielu zdjęć, jakie zostały zrobione
ubiegłej nocy, ale w końcu to sama Wiktoria nauczyła ją robić tyle fotek ile
się da i kiedy się da, ale to dobrze, bo zdjęcia to wspomnienia. Właśnie, Wiktoria!
Ciekawe jak jej udała się impreza. – i w
tym momencie Oliwia przewróciła się z jednego boku na drugi i ujrzała mężczyznę
śpiącego w jej łóżku niczym Złotowłosa [ciekawe, czy zjadł też jej owsiankę].
Niestety, Śpiącą Królewna okazał się nikt inny jak Mario. Oburzona dziewczyna
postanowiła zrzucić jego zwłoki z łóżka, ale chłopak był od niej większy, to
pewnie przez te odżywki i obiadki u mamusi [a wszyscy wiedzą, że Wiktoria
świetnie gotuje ]. Oliwii nie udało się zrzucić chłopaka, ale jej próby
poskutkowały i stary niedźwiedź się przebudził.
- Co się dzieje? I czemu śpisz ze mną w łóżku? – dziewczynie
aż ręce opadły jak to usłyszała – tzn. ja nie mówię, że jestem niezadowolony,
wręcz przeciwnie – uśmiechnął się – tylko nic nie pamiętam.
- Mam pomysł, to idź sobie przypominać wszystko gdzie
indziej, bo na pewno nie chcę byś robił to w moim łóżku! Albo lepiej, idź
poszukać swojej kobiety..
- Spokojnie młoda, ona wyszła jakoś w połowie impre..
- Nie obchodzi mnie to – przerwała mu szybko i szybko
ruszyła w stronę łazienki, by nie czuć na sobie jego wzroku – jak wyjdę, lepiej
żeby Cię już nie było tu, okej? – zamknęła się w łazience. Mario o dziwo raz
posłuchał, bo gdy dziewczyna odświeżona i ubrana w dresy wyszła z łazienki,
jego już nie było, został tylko niesmak i smród po dużej ilości alkoholu jaką
zalatywał chłopak. Oliwia poszła do kuchni w nadziei, że spotka tam swoją
przyjaciółkę i wymienią się opiniami itp., lecz tam zastała tylko Marco
siedzącego przy kawie wpatrzonego pustym wzrokiem w blat i obok niego Mario,
który chyba starał się go pocieszyć. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła tylko
totalny harmider po wczorajszych harcach i swawolach.
- Wiktoria jeszcze na górze? – spytała dziewczyna by jakoś
optymistycznie zacząć ten dzionek.
- Nie mam jej – odpowiedział ponuro Reus
- Czyli… wyszła na zakupy tak? Mogła mnie obudzić przecież –
oburzyła się brunetka
- Nie, nie ma jej, w ogóle! W nocy wyszła i nie wróciła.
- CO!? Jak to!? Dlaczego!? – dziewczyna zaczęła krzyczeć
- Pokłóciliśmy się trochę i wyszła, po prostu.
- Nie no pięknie, a ty za nią nawet nie pobiegłeś? CUDOWNIE!
A jak coś jej się stało!? Pomyślałeś o tym? Na pewno nie, jesteś na to za
głupi! – i wybiegła z kuchni, by wziąć telefon z pokoju i spróbować się
skontaktować z przyjaciółką.
/Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później.
/
Mijały dni, tygodnie, miesiące, a on nadal tam siedział. Bez
życia. Wypluty.
Dwie godziny później Oliwia weszła do kuchni, by choć trochę
ogarnąć dom po imprezie i przed oczami ukazał jej się żałosny portret totalnego
wraku człowieka.
- Hej Cast Away, gdzie zgubiłeś swojego Wilsona?
- Cooo? – odburknął chłopak
- Ściągnij ta sztuczną brodę, bo aż mam ochotę wysłać SMS o
treści „Pomagam” – chłopak posłusznie ściągnął sztuczną brodę, którą zapewne
założył mu Götze przy wyjściu. Kto wie, co takiego jeszcze trzymają w domu,
może dwustronne, nakładkowe, różowe dildo? Trzeba to sprawdzić!
- I co teraz? – spytał zupełnie bezradnie blondyn
- No nie wiem, zabaw się w Sherlocka, poszukaj jej. –
odczekała chwilkę – Wskazówka #1: Jesteś
idiotą. Wskazówka #2: Kilka godzin temu Wiktoria wyszła, nadal nie wróciła czyli
naprawdę zjebałeś. – i w tym momencie dziewczyna sobie uświadomiła, że chłopak
jest naprawdę załamany, bo ona po nim cisnęła a ten nawet się nie bulwersował.
Na widok załamanego chłopaka Oliwii zrobiło się go żal, więc wytężyła umysł –
chociaż sobie obiecała odpoczynek w wakacje, ale to dla dobra sprawy – i po
chwili wpadła na pewien pomysł:
- Umiesz grać na gitarze? – w sumie zabrzmiało to bardziej
jak stwierdzenie, niż pytanie, ale uznajmy, że pytajnik znajduje się na końcu.
- Umiem, ale p… - Oliwia już niczym strzała [leciała baba
jak strzała, szczała baba jak leciała] poleciała do pokoju gościnnego, by za
chwilkę wrócić z kawałkiem papieru i długopisem. Usiadła koło Reusa i zanotowała mu krótki tekst
„I don’t know why it Has to be, so Black and white for you and me, when there’s
a milion colours in between, and we could be anything” | I know now just quite
how, My life and love might still go on, In your heart and your mind, I’ll stay
with you for all of time. If I could then I would, I’ll go wherever you will
go, Way up high or down low, I’ll go wherever you will go” Reus wziął kartkę do
ręki, szybko przeczytał i zdziwiony spytał:
- I co ja mam niby z tym zrobić?
- No jak to co, zaśpiewać to jej – powiedziała uradowana
brunetka
- Hahahahha – wybuchł
histerycznym śmiechem blondyn – przecież ona właśnie tak mnie wyśmieje
- Widać w ogóle jej nie znasz – oburzyła się dziewczyna –
Wiktorii zawsze przypadali do gustu muzycy, a jak powszechnie wiadomo: muzycy
są świetnymi kochankami.
- Ale JA JESTEM świetnym kochankiem!!!
- Taaak? No wiesz, Permen raczej bierze się po 40stce –
zaśmiała się
- Ale… To nie moje! To mojego taty, jak jeszcze tu
mieszkał!!!
- Tak, tak, tłumacz się. A teraz, jakie kwiaty najbardziej
lubi Wiktoria?
- Goździki różowe!
- Źle, niebieskie hiacynty! A teraz – wstała dla lepszego
efektu – bierz tą kartkę, ogarnij chwyty, wykąp się najlepiej i bądź gotowy na
16, ja resztę załatwię!
- Okej, mam nadzieję, że to poskutkuje! Dzięki! – przytulił
ją. – Szczerze? Wasze dzieci będą miały przechlapane, jeśli będziesz aż tak
surowa.
- Wasze? – zdziwiła się dziewczyna.
- Twoje i Mario, nie martw się, już ja się o to postaram –
puścił jej oczko i poszedł.
- Ja się o to postaram – przedrzeźniła go – to chyba Mario
powinien się postarać a nie – nagle skarciła się w myślach, że jak mogła
chociażby pomyśleć o wspólnej przyszłości z Mario, bleeee…
Nastała godzina 16, a już zniecierpliwiona blondynka czekała
w parku przy wielkim dębię zerkając co chwilę na zegarek. Jak zwykle się
spóźnia! A mogłam jeszcze posiedzieć z Mesutem! – rozmyślała blondynka. Nawet
nie wiedziała czemu, ale na myśl o spędzeniu czasu z Özilem wywoływała u niej
banana na ryjcu. Nagle ktoś od tyłu zakrył jej oczy dłońmi. To nie były dłonie
Oliwii, to były męskie dłonie, no chyba że dziewczyna przypakowała ostatnimi
czasy. Gdy dziewczynie już udało się oswobodzić, odwróciła się i ujrzała… Marco
wyszczerzającego swoje śnieżnobiałe kły.
- Co ty tutaj robisz? – spytała ponuro zawiedziona.
- Chciałem Cię przeprosić – nagle zabrał jakiejś starej
babince kwiaty jedynie mówiąc ‘przepraszam, mogę?’ i dał je Wiktorii!
- Głupcze! Nie okradaj jakiś biednych babć! Co ona ci
zrobiła?
- Spokojnie, zapłaciłem jej za to – wygadał się głupek. –
przyszedłem, żeby przeprosić Cię za moje szczeniackie zachowanie, naprawdę nie
wiem czemu zachowałem się jak totalny kretyn – przerwał na chwilkę
- Mów dalej, nie przerywaj sobie – słuchanie jak Marco sobie
ubliża było niczym miód na kanapkę dla Wiktorii. Nagle Marco zza swych pleców
wyjął gitarę, oparł nogę o ławkę o mało co nie wywalając się przy tym i już
przyszykował się by grać, gdy przerwała
mu blondynka:
- Jezu! Tylko nie mów, że będziesz grać!
- Nie no, tak przyszedłem postać z gitarą w parku, jeżeli
ptak mnie osra tzn. że mam szczęście. – dziewczyna się zaśmiała, a chłopak
zaczął grać i co gorsza; ŚPIEWAĆ! On naprawdę to robi! Robi z siebie
pośmiewisko w środku park! – pomyślała. Kilka osób zebrało się i obejrzało
widowisko. Niektórzy poznali, że jest to ten sławny piłkarz Marco Reus i doszli
do wniosku, że nie nadaje się na piosenkarza, niech harata w gałę. Gdy skończył
Wiktoria nie wiedziała co myśleć.
- Okej, a więc, przepraszam Cię raz jeszcze i proszę byś
wróciła.
- Hmm, zastanowię się. Musisz spełnić tylko jedną moja
prośbę: NIE ŚPIEWAJ WIĘCEJ!
- Chcesz więcej? No dobra! – zażartował sobie Maro i już
zabierał się do dalszego śpiewania, gdy uprzedziła go Wiktoria:
- Tylko nie myśl, że Ci tak szybko wybaczę! – i przytuliła
go.
- Ach, nareszcie! – zaciągnął się jej zapachem, chociaż
pachniała dziwnie męsko, ale nie warto było robić o to teraz awantury,
przypomni jej o tym za jakieś pół roku – tęskniłem.
- Powiedz mi tylko, Oliwia?
- Tak, to jej wina..
- To trzeba będzie ją teraz udupić i ja już chyba wiem jak –
i wrócili razem do domu, przytulając się do siebie i śmiejąc się z umiejętności
wokalnych Reusa.
~~*~~
Długo nas nie było, ale wróciłyśmy już na stałe - mamy taką nadzieję :)
Dziękujemy za wyrozumiałość i dalszą chęć do czytania tego opowiadania. Od dziś ostro zabieramy się do nadrabiania Waszych opowiadań i pisania dalszych odcinków.
Do następnego ;*